Antyfaszyści: Protestowaliśmy przeciw faszyzmowi na ulicach Warszawy. A policja zamiast nas chronić, brutalnie atakowała. Policja: To wy nas napadliście, my tylko osłanialiśmy legalną manifestację ONR.
W Święto Niepodległości przez Warszawę przemaszerowała zwarta grupa pół tysiąca radykalnych narodowców, skandując: "Narodowy socjalizm" i "Precz z żydowską okupacją". Pod pomnikiem Romana Dmowskiego wznieśli wyprostowane w hitlerowskim pozdrowieniu ręce. Trwa śledztwo, które ma ustalić, kto krzyczał i wykonywał faszystowskie gesty. Zarzutów jeszcze nie ma. Błyskawicznie policja poradziła sobie z przeciwnikami narodowców. Jeszcze tego samego dnia zatrzymała 14 osób. Części z nich wkrótce potem przedstawiła zarzuty napaści na policjantów.
- To chore. Ludzie, którzy sprzeciwiali się wykrzykującym faszystowskie hasła, byli przez policję bici, a potem poniżani na komisariacie - skarżą się protestujący.
I opowiadają, jak z ich strony wyglądały te wydarzenia.
No pasaran. Ul. Senatorska, godz. 14.40
Antyfaszyści spotykają się wczesnym popołudniem na pikiecie przy stacji metra Świętokrzyska. Zbiera się około 300 osób. - Chcemy Polski kolorowej, w której każdy zajmuje tyle miejsca, ile potrzebuje - mówi do zgromadzonej młodzieży Halina Bortnowska, katolicka publicystka.
W tym samym czasie na pl. Zamkowym do pochodu szykują się narodowcy. W deszczu mokną celtyckie krzyże. Ścieka woda ze skórzanych kurtek, z czarnych harringtonek, z łysych głów. Ktoś liczy - wychodzi ponad 500 uczestników. To członkowie Obozu Narodowo Radykalnego, Narodowego Odrodzenia Polski, Obozu Wielkiej Polski, Falangi i Zadrugi, neopoganie.
Oba zgromadzenia są legalne. Pochód narodowców ma niebawem przejść obok pikiety antyfaszystów. Ale tę coraz szczelniej otacza kordon policji. Funkcjonariusze starają się, aby antyfaszyści nie przedarli się do narodowców. Niektórym jednak udaje się wymknąć. Idą na odległą o kilkaset metrów ul. Senatorską.
Zbierają się tam ci, którzy chcą zablokować marsz ONR-u. Są "bojowi antyfaszyści" oraz antysystemowcy z Antifa Skins i Antifa Hools (powstrzymywanie narodowców w sposób inny niż siłowy uważają za słabość). Są też anarchiści, wolnościowcy, działacze społeczni, studenci.
Wśród nich jest Błażej, afrykanista, koordynator festiwali filmowych, a także anarchista Jakub. Wzdłuż ulicy w garniturze, eleganckim płaszczu i z parasolem w dłoni przechadza się Krzysztof Izdebski. Należy do grupy antyrepresyjnej. - Moje zadanie to sprawdzać, jak podczas manifestacji zachowuje się policja. To do mnie dzwonią osoby zatrzymane, więc sam nie mogę dać się zatrzymać i dlatego się tak ubieram - mówi.
120 osób. Czekają na sygnał.
Jakub: - Na dźwięk gwizdków ludzie rozbiegają się po ulicy. Rozciągają transparenty: "No pasaran. Faszyzm nie przejdzie". Bardzo szybko pojawia się policja.
Rafał: - Na miejsce dotarłem, gdy policjanci wzywali do rozejścia się.
Krzysztof Izdebski: - Nikt się nie ruszył. Ale po chwili podjechała karetka. Kiedy nasi chcieli ją przepuścić, ruszył na nich kobiecy oddział prewencji. Zaczęto spychać ich z ulicy.
Rafał: - Stałem w pierwszym szeregu. Trzymałem główny transparent - ciężki, długi na 15 m. Dookoła policjanci. Złapali mnie za nogi. Ktoś wrzasnął: "Pałką go, po rękach!". Bo ciągle trzymałem się transparentu.
Krzysztof Izdebski: - Puścił w końcu. Zawleczono go do radiowozu.
Policja bije! Ul. Niecała godz. 14.50
Niespodziewanie do antyfaszystów dociera wiadomość: marsz ONR zmienił trasę. Ludzie rozbiegają się. Ruszają w stronę parku Saskiego. Chcą przedrzeć się na Nowy Świat i tam zablokować narodowców.
Błażej: - Policja zaczęła zganiać nas jak bydło z powrotem w stronę Senatorskiej. Lali pałami i krzyczeli: "Spierdalać stąd!". Biegnąc, wpadłem na plecy dwójki ludzi - demonstranta i policjanta. Potłukłem się. "No to teraz masz wpierdol!" - usłyszałem od funkcjonariuszy. Przerażony próbowałem się wyrwać. "Policja bije!" - krzyknąłem. Zleciało się kilku fotoreporterów, wtedy odprowadzili mnie do radiowozu.
Krzysztof Izdebski: - Grupkę, której nie udało się uciec, policja zaczęła spychać w stronę ul. Niecałej. Policjanci byli brutalni. Potwierdził to w rozmowie dla Radia TOK FM Jan Gebert, który w czasie manifestacji przechodził - jak mówi przypadkowo - w pobliżu Teatru Narodowego i tam został zatrzymany przez policję: - Pod Teatrem Narodowym [czyli właśnie w okolicy ulic Senatorskiej i Niecałej] zatrzymał mnie oddział policji. Otoczono kilkanaście osób, potem się z tego zrobiło ok. 50. Dwie godziny trzymali nas na deszczu. Policjanci bili pałkami. Widziałem jak dziewczyna, na oko 17 lat, 1,5 m wzrostu, upadła. I policjant w średnim wieku, zamiast pomóc jej wstać, przygniótł ją i wykręcił jej ręce. Spytałem, jaka jest podstawa zatrzymania? Zero odpowiedzi. "Proszę o okazanie legitymacji służbowej". Zero odpowiedzi. Zapytałem innego: - Gdzie jest wasz przełożony? A on: - To ten, który siedzi na dziewczynie.
50 tys. odszkodowania. Ul. Nowy Świat, godz. 15.10
Piotrek przyjeżdża na rowerze na rondo de Gaulle'a. Widzi, jak przed zbliżającą się manifestację ONR wybiega 15-20 osób.
"Wyskoczyło trochę szczurów, którzy rzucali jakimś szkłem, ale jak zobaczyli, że narodowcy podbiegają, to zaczęli palić wrotki" - zrelacjonuje potem na forum nacjonalistycznym internauta "Ciunek". "A.W." na tym samym forum: "Poleciały: jedna butelka (taka duża masywna jak te wymienne na mleko w PRL) i metalowa reklama. Taka, jakie stoją przed sklepami".
Piotrek: - Nie widziałem, żeby ktoś czymś rzucał. Za to z tłumu narodowców wybiegli nagle jacyś ludzie.
Wśród nich łysy mężczyzna w dżinsach i skórzanej kurtce. Chwilę wcześniej szedł ramię w ramię z ONR-em. Teraz szarpie Piotrka i krzyczy: - Jestem z policji!
- On z policji? - dziwią się później antyfaszyści. Znają go z innych manifestacji narodowców. Na jednym ze starych zdjęć podnosi nawet rękę w hitlerowskim geście.
Policja też się dziwi. W komendzie nikt nie rozpoznaje mężczyzny na zdjęciu.
Piotrek: - W pewnym momencie ktoś mnie uderzył, popchnął. Złapał za głowę. Próbowałem się wyrwać. Byłem przekonany, że to tamci. I nagle ten głos: "Policja, jestem z policji!". Ktoś wykręcił mi rękę. "Jesteś pojebany, że atakujesz policjantów" usłyszałem od człowieka w cywilu. Straszył, że pójdę siedzieć na osiem lat, że zrobi mi jeszcze sprawę cywilną i zapłacę 50 tys. zł. Razem z innym zatrzymanym skuli nas kajdankami i wrzucili do białej, cywilnej furgonetki.
Policję będziecie atakować, gnoje! Plac Na Rozdrożu, godz. 15.25
Janek: - Kiedy dowiedzieliśmy się, że ONR idzie inną trasą, wyrwaliśmy się z pikiety przy metrze i pobiegliśmy w stronę pomnika Dmowskiego. Po drodze dołączali ci, który uciekli z Senatorskiej.
U wlotu Alei Szucha staje 30 osób. Marsz narodowców właśnie dochodzi do pomnika. Obie grupy dzieli jakieś 100 metrów, metalowe barierki, kilka pasów jezdni i kordon policji.
Michał: - W pewnym momencie ktoś zaczyna krzyczeć.
Ania: - To mój brat wyjął z plecaka megafon.
Janek: - Tak, to ja zacząłem skandować. "Faszyzm nie przejdzie!" i "Policja broni faszystów!". Od strony pochodu ruszyła na nas grupa facetów.
Ania: - Minęli mnie. Zobaczyłam tylko, jak jeden powala na ziemię mojego brata.
Janek: - Poczułem uderzenie w plecy. Padłem jak kłoda. Odwróciłem wzrok. Siedział na mnie jakiś brodacz i okładał mnie po głowie.
Michał: - Barczysty, krótko ostrzyżony mężczyzna z brodą ubrany w kraciastą koszulę, a może kraciastą bluzę? Prawą ręką bił w głowę przewróconego chłopaka. Drugą szarpał go za ramię.
Janek: - Tylko nie po twarzy - broniłem się. - Jestem z policji - warknął tamten. A moja siostra zaczęła krzyczeć: "Zostaw go!".
Ania: - Chciałam zasłonić brata. Wtedy dostałam pałką teleskopową w lewe udo.
Michał: - "Zobaczymy, co teraz będziesz krzyczała, kurwo" - rzucił któryś. Kątem oka zobaczyłem drugiego mężczyznę, prawie identycznego jak brodacz (krótkie włosy, broda, ubrany po cywilnemu), z rozwiniętą pałką teleskopową w ręce. Odskoczyłem widząc, że chce mnie uderzyć. Straciłem równowagę, dostałem kopa w brzuch. Zasłaniając głowę rękami, zawirowałem, i uderzyłem o drzewo. "Policję będziecie atakować, gnoje!" - krzyczeli jeszcze.
Ania: - Po chwili dobiegli policjanci w kaskach. Wykręcili mi rękę.
Janek: - Mnie, moją siostrę i jeszcze jednego chłopaka, (właśnie Michała, którego Janek i Ania wcześniej nie znali) wpakowano do cywilnego busa. Dopiero w środku wyjęli odznaki policyjne. - Jesteście zatrzymani - powiedzieli.
Zaraz znajdziemy ci chłopaka. Ul. Wilcza, komenda policji
Na ul. Wilczą 21 (Komenda Rejonowa Policji Warszawa I) zostaje przewiezionych 14 osób. Wśród nich jest Janek, jego siostra Ania oraz Michał, zwinięci w al. Szucha, Piotr przy Nowym Świecie, Rafał przy Senatorskiej i Błażej na Niecałej. Siedmiu innych chłopaków zatrzymano jeszcze przed blokadą na Senatorskiej, kiedy czekali w bramie. Powiedziano im, że są podejrzani o podłożenie ładunków wybuchowych. Przed kamienicą stał karton z napisem; "no pasaran". Kiedy policjant go rozciął, ze środka wysypały się kartki. Ale chłopaków i tak zabrano na komisariat. Przeszukano ich mieszkania. A paczki zbadali saperzy.
Na drodze przemarszu narodowców znaleziono cztery paczki z napisem; "no pasaran". To one zmusiły narodowców do zmiany trasy. - Nikt w środowisku antyfaszystowskim do podłożenia tych paczek się nie przyznał - mówi Krzysztof Izdebski.
Ania: - W czasie rewizji osobistej zabrano mi biustonosz i skarpetki. Po konsultacji z przełożonym pozwolono mi zatrzymać majtki. Przeszukania odbywały się w toalecie, podłoga lepiła się od błota. Poprosiłam o kartki, na których mogłabym stanąć bosymi stopami.
Piotrek: - Kazali mi klęczeć na ziemi. Zjawił się jakiś porucznik. Kiedy powiedzieli mu, że napadłem na policjantów, uderzył mnie w twarz.
Rafał: - Jeden z funkcjonariuszy zapytał policjantkę, z którą przyjechałem, czy widziała, żebym agresywnie zachowywał się wobec policjantów. Stwierdziła, że "osobiście nie widziała". Potem jednak ta kobieta była świadkiem w sprawie o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza.
- Dopiero kiedy dali nam protokół do podpisania, dowiedzieliśmy się, o co nas oskarżają - twierdzą zatrzymani. Art. 222 kodeksu karnego. Naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza.
Janek: - Absurd! Kiedy nie chciałem podpisać protokołu, jeden z nich się wydarł. "Podpisuj, bo zaraz ci wyjebię". Jeden z policjantów chwalił się, że był kiedyś członkiem NOP-u [Narodowe Odrodzenie Polski].
Piotrek: - Inny mówił, że to dobrze, że taki marsz ONR się odbył, bo on nienawidzi Żydów.
Ania: - Protokoły zatrzymania były wypełniane na zmianę przez kilku policjantów. Wychodzili z pomieszczenia i konsultowali między sobą zapiski.
Rafał: - Osoba, która spisywała protokół, okazała się być tą samą, która rzekomo została przeze mnie poszkodowana.
Piotrek: - "Jak jesteś taki odważy, to chodź, będziemy się napierdalać sam na sam" - zaproponował policjant, który mnie zatrzymał.
Ania: - "Zaraz znajdziemy ci chłopaka" - usłyszałam.
Piotrek: - "Jak będziesz miał wątpliwości, to ja wiem, co robić" - powiedział policjant, który mnie zatrzymał, kierując broń w moją stronę.
Błażej: - Dwóm osobom wmawiano, że nie ma możliwości powiadomienia prawnika. Próbowałem oponować. "Chyba cię pojebało! Naoglądałeś się amerykańskich filmów!" - wrzeszczeli.
Wszyscy zatrzymani antyfaszyści podkreślają, że byli przesłuchiwani w mokrych ubraniach (tego dnia mocno padało). Policjanci nie pozwolili im wysuszyć odzieży, nie dali ubrań zastępczych.
Rafał: - Mnie udało się przebrać. Miałem suche ubrania w plecaku: czarną koszulę bez rękawków i spodnie moro. Potem poszedłem na spisywanie protokołu i rozpoznanie. I po czym mnie rozpoznano? Oczywiście po ubraniach, które miałem już przecież inne. I tatuażach, które podczas manifestacji szczelnie przykrywała kurtka.
To jeszcze nie koniec
Sześcioro podejrzanych (Ania, Janek, Piotrek, Błażej, Rafał i Michał) złożyło już zażalenia na bezprawne, ich zdaniem, zatrzymanie. Skargi na zachowanie policji szykuje jeszcze kilkanaście kolejnych uczestników protestu. Do komendanta stołecznego dotarła na razie jedna. Bada ją wydział kontroli KSP.
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione
http://wyborcza.pl/1,76842,7307760,Kto_naprawde_kogo_pobil_.html?as=1&ias=3&startsz=x
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz